Robert
,,Kurde! Dlaczego tu nie ma żadnej łódki czy czegokolwiek co unosi się na wodzie i utrzymałoby mój ciężar".
Byłem już bardzo zmęczony. Od ok.20 minut pływałem. Szukałem w tych ciemnościach jakiejś kładki czy łódki, czy czegokolwiek innego co pozwoliłoby mi choć na chwilę odpocząć.Jednak Henry zapewne zaplanował bym się utopił lub zamarzł na śmierć (woda była lodowata). Ten dureń wiedział również o tym, że uwielbiałem wodę, więc żeby się pośmiać to w niej chciał mnie uśmiercić.
,,Szkoda, że nie jestem czarodziejem. Gdyby była tu Arlena ( najlepsza z czarodziejek, jej Moc Wyobraźni jest na podobnym poziomie co Henr'ego) albo Izabella na pewno już byłaby tu łódź i światło..."
Pewnie moje przemyślenia ciągnęły by się w nieskończoność jednak coś mi przerwało. Wyczuwałem czyjąś obecność już wcześniej, ale nie zwracałem na to uwagi. Teraz jednak to coś co wcześniej wyczuwałem otarło się o moją nogę.
Nie wiedziałem co mam robić, bo mimo iż miałem 10 lat treningu, na taką okoliczność nikt mnie nie przygotował. Bo w sumie kto by przewidział, że wyląduje w jeziorze bez wyjścia i jeszcze będę musiał z czymś walczyć.
,,Robert uspokój się i pomyśl, uspokój się i..."- powtarzałem sobie, ale tu nie było czasu na tworzenie planu. Największym problemem było to, że nie miałem broni. W sali tortur została mi ona zabrana.
Wtedy to coś podpłynęło na tyle blisko, że mogłem wyczuć co to jest. Ale chyba lepiej byłoby gdybym żył w niewiedzy. Był to bowiem... KROKODYL.
Ogarnęła mnie panika. Przecież gołymi rękami nie zabiję krokodyla.
Kiedy tak myślałem nad sposobami zabicia ,,bestii" oślepiło mnie światło. Usłyszałem plusk wody i głosy. Dzięki temu całemu zamieszaniu, poczułem również, że krokodyl trochę się ode mnie oddalił
Ostatkiem sił podpłynąłem do miejsca, gdzie powinny się znajdować osoby, które wpadły do wody ( przyjmując, że to rzeczywiście były osoby). Było to ryzykowne, bo i nie miałem broni, ale również krokodyl mógł do mnie podpłynąć. Zaryzykowałem, bo co tu mówić i tak moja sytuacja nie była zbytnio kolorowa.
-Kim jesteś?- usłyszałem na powitanie. Głos brzmiał bardzo znajomo...
-Sebastian?- nie mogłem uwierzyć, że mój najlepszy kumpel tutaj jest.
-Robert? Co tu jest grane?...- miał chyba powiedzieć coś jeszcze, ale przetrwał mu głos.
-Robert ja też tu jestem. Nie przywitasz się ze mną?- spytała moja suczka Luna.
-Co wy tu ...?- nie skończyłem, bo przypomniałem sobie o krokodylu.
-Seba! Szybko spraw, aby było jasno!
-Już ... Ale...
-Nie teraz, bo możemy zginąć!
W ciągu sekundy nad naszymi głowami pojawił się płomyczek.
-Dobra, a teraz zrób coś co nas pomieści i utrzyma na powierzchni.
-Ale moja moc jest naprawdę słaba. A co właściwie nam zagraża...?- w tej chwili jego wzrok zatrzymał się na krokodylu, który znów wypłynął na powierzchnię.
-Acha... Dobra już robię- powiedział pobladły na twarzy.
Chwilę potem podemną pojawiła się mała kładka, maksymalnie dla dwóch osób.
-Sebastian mam do cie jeszcze jedną prośbę- powiedziałem. Wiedziałem, że na wyczarowanie kolejnej rzeczy nie starczy mu mocy, więc poprosiłem o coś innego.- Daj mi swój miecz.
-Mam tylko jeden, ale za to jeszcze łuk ( Seba był zapalonym myśliwym).
-Dobra, daj mi miecz, a sam strzelaj z łuku jesteś w tym lepszy ode mnie- powiedziałem. Nie lubiłem rozkazywać przyjaciołom, ale odkąd zostałem dowódcą kierowanie ludźmi w okresie zagrożenia było dla mnie normalną.
Po chwili namysłu zwróciłem się do Luny:
- No to co panienko idziemy w pierwszej linii?
-I ty jeszcze się pytasz?- powiedziała i skoczyła na krokodyla.
Byłem już bardzo zmęczony. Od ok.20 minut pływałem. Szukałem w tych ciemnościach jakiejś kładki czy łódki, czy czegokolwiek innego co pozwoliłoby mi choć na chwilę odpocząć.Jednak Henry zapewne zaplanował bym się utopił lub zamarzł na śmierć (woda była lodowata). Ten dureń wiedział również o tym, że uwielbiałem wodę, więc żeby się pośmiać to w niej chciał mnie uśmiercić.
,,Szkoda, że nie jestem czarodziejem. Gdyby była tu Arlena ( najlepsza z czarodziejek, jej Moc Wyobraźni jest na podobnym poziomie co Henr'ego) albo Izabella na pewno już byłaby tu łódź i światło..."
Pewnie moje przemyślenia ciągnęły by się w nieskończoność jednak coś mi przerwało. Wyczuwałem czyjąś obecność już wcześniej, ale nie zwracałem na to uwagi. Teraz jednak to coś co wcześniej wyczuwałem otarło się o moją nogę.
Nie wiedziałem co mam robić, bo mimo iż miałem 10 lat treningu, na taką okoliczność nikt mnie nie przygotował. Bo w sumie kto by przewidział, że wyląduje w jeziorze bez wyjścia i jeszcze będę musiał z czymś walczyć.
,,Robert uspokój się i pomyśl, uspokój się i..."- powtarzałem sobie, ale tu nie było czasu na tworzenie planu. Największym problemem było to, że nie miałem broni. W sali tortur została mi ona zabrana.
Wtedy to coś podpłynęło na tyle blisko, że mogłem wyczuć co to jest. Ale chyba lepiej byłoby gdybym żył w niewiedzy. Był to bowiem... KROKODYL.
Ogarnęła mnie panika. Przecież gołymi rękami nie zabiję krokodyla.
Kiedy tak myślałem nad sposobami zabicia ,,bestii" oślepiło mnie światło. Usłyszałem plusk wody i głosy. Dzięki temu całemu zamieszaniu, poczułem również, że krokodyl trochę się ode mnie oddalił
Ostatkiem sił podpłynąłem do miejsca, gdzie powinny się znajdować osoby, które wpadły do wody ( przyjmując, że to rzeczywiście były osoby). Było to ryzykowne, bo i nie miałem broni, ale również krokodyl mógł do mnie podpłynąć. Zaryzykowałem, bo co tu mówić i tak moja sytuacja nie była zbytnio kolorowa.
-Kim jesteś?- usłyszałem na powitanie. Głos brzmiał bardzo znajomo...
-Sebastian?- nie mogłem uwierzyć, że mój najlepszy kumpel tutaj jest.
-Robert? Co tu jest grane?...- miał chyba powiedzieć coś jeszcze, ale przetrwał mu głos.
-Robert ja też tu jestem. Nie przywitasz się ze mną?- spytała moja suczka Luna.
-Co wy tu ...?- nie skończyłem, bo przypomniałem sobie o krokodylu.
-Seba! Szybko spraw, aby było jasno!
-Już ... Ale...
-Nie teraz, bo możemy zginąć!
W ciągu sekundy nad naszymi głowami pojawił się płomyczek.
-Dobra, a teraz zrób coś co nas pomieści i utrzyma na powierzchni.
-Ale moja moc jest naprawdę słaba. A co właściwie nam zagraża...?- w tej chwili jego wzrok zatrzymał się na krokodylu, który znów wypłynął na powierzchnię.
-Acha... Dobra już robię- powiedział pobladły na twarzy.
Chwilę potem podemną pojawiła się mała kładka, maksymalnie dla dwóch osób.
-Sebastian mam do cie jeszcze jedną prośbę- powiedziałem. Wiedziałem, że na wyczarowanie kolejnej rzeczy nie starczy mu mocy, więc poprosiłem o coś innego.- Daj mi swój miecz.
-Mam tylko jeden, ale za to jeszcze łuk ( Seba był zapalonym myśliwym).
-Dobra, daj mi miecz, a sam strzelaj z łuku jesteś w tym lepszy ode mnie- powiedziałem. Nie lubiłem rozkazywać przyjaciołom, ale odkąd zostałem dowódcą kierowanie ludźmi w okresie zagrożenia było dla mnie normalną.
Po chwili namysłu zwróciłem się do Luny:
- No to co panienko idziemy w pierwszej linii?
-I ty jeszcze się pytasz?- powiedziała i skoczyła na krokodyla.
Oj, nie trzeba było ♥. Bardzo dziękuję za reklamę ;D
OdpowiedzUsuńSzalejesz z nowymi bohaterami (tak trzymać)! Mówiąca suczka? Super!
Uwielbiam postaci posługujące się łukiem: Katniss z Igrzysk, Lara Croft z Tomb Raidera, Barton z Avengersów, Will ze Zwiadowców... Coś czuję, że polubię tego Sebastiana! I do tego zapowiada się walka z krokodylem! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;D
Ja też uwielbiam osoby posługujące się łukiem. Na początku to Izabella miała posługiwać się tą bronią (nawet narysowałam taki rysunek), ale coś nie wyszłowyszło.
OdpowiedzUsuńPs. Też uwielbiam Willa z Zwiadowców.
Widzę że napisałaś dłuższą notke! ;D
OdpowiedzUsuńO... wreszcie Seba wystąpił! "-"
Od razu go lubię... Ogólnie jak pisałam już wcześniej uwielbiam osoby walczące i posługujące się magią!
Luna.... gadający pies?! Ekstra pomysł!
Dzisiejsza akcja.... nie mam słów! Była po prostu rewelacyjna
Czekam na ciąg dalszy!
Wenki życzę ;)
Dziewczyno... notka prześwietna!! :)
OdpowiedzUsuńOoo.... nowi bohaterowie?!! Już lubię Sebastiana. Tak samo jak Arya Romanoff uwielbiam bohaterów z łukiem! :D
A co do Luny... super pomysł! Uwielbiam ją!! ;)
Akcja z krokodylem też ci się udała.
Co tu gadać. Czekam na ciąg dalszy! ^-^
Fabuła jest bardzo interesująca. W końcu nie bez przyczyny przeczytałam wszystko w jeden dzień. :3
OdpowiedzUsuńPomysł jak najbardziej oryginalny i wciągający. :D
Lecz jak to u mnie, nie obejdzie się bez uwag. >.<
Po pierwsze: w opowiadaniach liczby zapisuje się słownie i raczej nie stosuje skrótów. Jeszcze nie czytałam książki, gdzie w narracji posłużono się skrótem. Akurat u Ciebie nie było takich przypadków dużo, może raz czy dwa.
Przecinki... Gdzieś coś bym mogła chyba znaleźć, ale nic nie raziło po oczach. ^.^
I zapis dialogów. Z jednej strony nie znam się na nim, nie ogarniam żadnych półpauz ani pauz. Zostawiam tak, jak robi mi to autokorekta w wordzie, od kiedy go w ogóle mam. xD Ale myślnik od tekstu oddziela się z obu stron spacją. Nie tylko z jednej. :)
A teraz rzeczy bardziej stylistyczne.
Zdarzają Ci się powtórzenia. W oczy rzucił mi się szczególnie koniec jedenastego rozdziału. „Pojawiła się przede mną ŚCIANA. Zaczęłam hamować i może nawet udało by [udałoby razem] mi się przed nią zatrzymać, gdyby nie to, że nagle podłoga zrobiła się bardzo śliska. Z całym impetem wpadłam na ŚCIANĘ.
''Ała, ale to bolało!'' [spacja] - pomyślałam, ledwo nie tracąc przytomności. Ale tu nie było miejsca na użalanie się nad sobą. W tej właśnie chwili ŚCIANY zaczęły się do mnie zbliżać. Szybko odepchnęłam się od ŚCIANY i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku. Jednak przede mną też jak z pod ziemi wyrosła kolejna ŚCIANA. Byłam uwięziona.” Pięć razy 'ściana'.
Następnie chcę się przyczepić do nawiasów. Osobiście ich nie lubię. Nie mam pojęcia, czy jest to traktowane jako błąd, ale to tak średnio wypada przy odbiorze tekstu. Wiele tych uwag można zawrzeć w normalnej narracji i nie wybijają wtedy z rytmu. :D Tak bardziej odbiór osobisty, ale jednak. ;)
Opisy w tekście wypadają o wiele lepiej niż na zdjęciach. Ja na przykład nie jestem wzrokowcem w ogóle i nic co ma związek z oczami, do mnie nie przemawia. W książkach, o ile nie są komiksami, często nie ma obrazków, a nawet jeśli to nie zastępują treści. Mogą ją tylko wzbogacić.
A to już jest całkowicie subiektywna uwaga. Sądzę, że sceny w szkole wypadają sztucznie. :/ Nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego. Na pewno jeszcze nie spotkałam się z całkowitą dominacją jednego gangu w szkole, więc ciężko mi w to uwierzyć. Wszystko, co zostało opisane, jest hipotetycznie możliwe, ale... No mi to nie gra. Może za mało emocji jest w to wplecione? Czegoś w tym wciąż brakuje.
Poza tym to życzę weny! Powiedz mi jeszcze... CZY TY NAPRAWDĘ JESTEŚ DOPIERO W SZÓSTEJ KLASIE?! O.o Jak tak, to na pewno piszesz o niebo lepiej niż ja wtedy, więc nie przejmuj się za mocno moimi uwagami. To wymaga wręcz lat pracy, a i tak coś będzie źle. ;)
Masz potencjał, jak dla mnie! Pisz! ♥ Czekam na następne rozdziały!!! :D
Super!!!
OdpowiedzUsuńSebastian!!! *-* Wreszcie.
Bardzo fajny rozdział. Ciekawa jestem, co będzie dalej.
Weny życzę ^-^
Ogólnie 'moja suczka Luna' zabrzmiało troszeczkę dwuznacznie, ale spoko xD
OdpowiedzUsuńRatujcie się kto może! Haha!
xxx