poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział trzynasty ,, Cud''

Robert

 Spadałem... nie pamiętam jak długo.  Może kilka sekund, minut, godzin lub dni. Tego nie wiem. Było bardzo ciemno. Mrok nie do przeniknięcia. 
 Sądziłem, że to koniec. Bo to miał być koniec. Cudem byłoby to, gdybym przeżył.
Nie bałem się śmierci. Już jedną przeżyłem (czy to nie brzmi dziwnie?). Wiedziałem jednak, że teraz już nie uratuje mnie Izabella. Ach... Izabella. Wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nawet nie zdążyłem jej podziękować, a tu kolejna śmierć. Dlaczego!? Czemu nie mogłem jej nawet powiedzieć zwykłego ,,dziękuję''? Bo ten stary dureń, zamiast walczyć twarzą w twarz, stworzył labirynt nie do przejścia. A ona wyglądała przecież tak pięknie. Już chciałem jej podziękować, kiedy Julia krzyknęła. 
 Od samego początku Izabella czymś się wyróżniała. Nie wiem co to było, ale ta dziewczyna naprawdę mnie intrygowała. Na dziewczyny z wioski nie zwracałem uwagi (choć one często zwracały uwagę na mnie). Jednak ona miała w sobie to coś, co sprawiało, że moje serce szybciej biło.
  Spadałem i spadałem, i jednak obawiałem się śmierci. Nie tyle co ,,obawiałem ", co nie chciałem umierać. Chciałem ją chociaż bliżej poznać, ale niestety nie było mi to dane. Chciałem jej powiedzieć co do niej czuję. Wiem, że myślicie, że się zakochałem. To możliwe, ale nie wiem jak to jest kogoś kochać. Znaczy zawsze kochałem swoją siostrę, ale dziewczyny nie miałem. Cóż może Izabella ma inne przeznaczenie, niż ja bym chciał ( u nas przeznaczenie to rodzaj wróżby przy urodzeniu). Nikt w tej krainie nie zna swojego przeznaczenia, bo jest one dawane przy narodzinach i znają je tylko nasi rodzice, których na nieszczęście nie znamy.
  -Ile można spadać? Za długo to trwa!- krzyknąłem, bo wolałem już umrzeć niż myśleć o niej.
Wtedy poczułem uderzenie. Bolało, ale nie tak jak uderzenie w ziemię. Okazało się, że wpadłem do wody. Na szczęście umiałem pływać. Woda była głęboka, ale udało mi się wypłynąć na powierzchnię. Stał się prawdziwy cud-przeżyłem.

Izabella

 Obudziłam się i szybko wyskoczyłam z łóżka. Staranowałam Olafa i wbiegłam do łazienki. Dzieliłam z nim pokój. Zaczął na mnie wyzywać, że łażę jak pijana i nie szanuję młodszego. To nieważne... Nie chciałam zrobić mu krzywdy, ale wolałam, żeby nie widział jak nagle moje ciało się rozpryskuje w drobny mak. Czekałam na śmierć i nagle poczułam jej chłodne ramiona.
-''To koniec''-pomyślałam jeszcze i upadlam na ziemię. Poczułam straszliwy ból, jakby rozrywały mnie kolce ( bo rozrywały). Jednak po chwili ból ustał, ale nadal czułam nacisk kolców, tylko jakby na moją niewidoczną, ale jednak prawdziwą skórę. Źle mi z tym było, ale żyłam. To najważniejsze.

4 komentarze:

  1. u.. jestem pierwsza! "-" Dobra teraz na temat. To co teraz napisałaś... po prostu wooow! :)
    Wreszcie coś o Robercie... Martwiłam się o niego.. i jeszcze to: Robert się zakochał? super!
    A Izabella. Nie spodziewałam się tego... Prawie umarła.
    Szkoda, że przerwałaś w takim momencie. o.o
    Wenki życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! W końcu napisałaś coś o Robercie! *-*
    Uuuu.... chłopak się zakochał! Nie spodziewałam się tego po nim. Chociaż, czemu nie... ;)
    No... Izabella. Było blisko. Prawie zginęła.
    Jak zwykle notka godna pochwały. Ale o czym tu pisać. Fajna! :)
    No cóż... Zgadzam się z Evanlyn. Przerywasz w takich momentach!!
    To tyle. Życzę coraz więcej pomysłów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój styl jest świetny! Najbardziej podobają mi się monologi bohaterów ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Robert się zakochał1 robert się zauroczył xD
    hahah
    xxx

    OdpowiedzUsuń