Lekcje minęły szybko i już bez większej liczby przeżyć, które warto opisywać. W domu nic ciekawego się nie wydarzyło. Ogólnie to była taka cisza przed burzą. Wiedziałam przecież, że noc wcale nie będzie taka spokojna. Ciekawe co porabia Robert?, Albo kim jest Henry?, Dlaczego jest taki ważny? Tego nie wiedziałam. Pytań jednak było o wiele więcej. Nie mogłam doczekać się nocy, a jednocześnie bałam się jej przyjścia.
Kiedy wreszcie nadeszła upragniona lub znienawidzona noc zaczęłam się martwić. A ogólniej rzecz ujmując bać. Co jak Purchawce mnie zabiją? Albo trafię w sam środek treningu lub prawdziwej bitwy. Bałam się o życie, bo przecież kto by się nie bał. Pewnie myślicie, że jestem samolubna, bo nie chcę pomóc mieszkańcom Krainy Zapomnienia. Może to i prawda, nie przeczę, ale jednak się bałam. Było zresztą tyle pytań, że nawet chyba nie mogłabym zasnąć.
W końcu jednak okazałam brak silnej woli i zasnęłam. Co poradzę na to, że mam tak wiele wad. Obudziłam się w miejscu, w którym ostatnio zasnęłam. Nigdzie nie widziałam Roberta. Wtedy podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
-Witaj Śpiąca Czarodziejko. Jestem Julia - powiedziała. Głos miała bardzo smutny, a twarz napuchniętą od płaczu. Mimo to zdobyła się na miły ton głosu.
-Hej, a ja Izabella. Gdzie Robert?- spytałam i chyba trafiłam w czuły punkt, bo przez twarz dziewczyny przeszedł grymas bólu i wielkiego smutku.
-W wiosce. Dzisiaj go nie zobaczysz, bo ma dużo pracy...-powiedziała kończąc jakby w pół zdania.
Wiedziałam, że nie powiedziała mi prawdy. Czułam też nieuzasadnioną zazdrość o niego. Co łączy Julię z Robertem? Tak bardzo chciałabym wiedzieć co się stało z tym chłopakiem. Chwilę się nad tym zastanawiałam, kiedy nagle twarz dziewczyny przybrała dziwny wyraz.
-Robert został ukarany za to, że nie doprowadził cię do generała. Możliwe, że nie żyje- powiedziała nie naturalnym głosem Julia.
-O nie- szepnęłam, bo poczułam wielką pustkę w sercu jak po utracie kogoś bliskiego.
Julia
'Czemu ja jej to powiedziałam?'- zastanawiałam się.
Dzisiaj przyszli do mnie z rady starszych i pokrótce powiedzieli co się stało z moim bratem. Załamałam się. Henry nie mógł mi tego zrobić. Zawsze był surowy, ale nigdy aż tak.
Czekałam tu na nią cały dzień. To była dla mnie istna męczarnia, bo miałam długie godziny na rozmyślania. To ona jest wszystkiemu winna. Gdyby nie ona, mojemu bratu nawet włos, by nie spadł z głowy. Jest przecież lub był szanowanym dowódcą. To wszystko przez nią.
A teraz jeszcze się jej zwierzam. Przecież to niemożliwe, by umiała już teraz posługiwać się mocą. Henry pewnie i mnie zabije za to, że jej powiedziałam. I jak tu nie planować zemsty?
######################################################################################
Nareszcie udało mi się coś napisać. Myślę, że wam się spodoba. :)
środa, 29 kwietnia 2015
niedziela, 26 kwietnia 2015
Rozdział szósty ,,Problemy w szkole''
Oswoiwszy się trochę, z myślą, że przenoszę się do innego świata dokończyłam poranną toaletę.Zjadłszy śniadanie i ubrawszy się wyszłam z domu. Chłodne powietrze owiało moją twarz i uderzyło we mnie, jak i wszystkie te pytania, które dręczyły mnie od samego rana.Droga do mojej szkoły minęła mi dziś wyjątkowo wolno. Pytania mnożyły się i mnożyły, a na ani jedno odpowiedzi nie znałam.
Kiedy wreszcie przyszłam do szkoły otoczyły mnie moje przyjaciółki Dominika Wichura, Hania Derka oraz Kasia i Basia Stachór- bliźniaczki.
-Cześć- przywitałam się z moimi koleżankami.Postanowiłam nie mówić im o moim śnie. Pewnie uznałyby mnie za wariatkę i nie chciały mnie znać.
Po przywitaniu weszłyśmy do szkoły. Wtedy się zaczęło. Podeszła do nas grupa dziewczyn, które były uważane za grupę żądzącą. One narzucały innym swoją wolę, ale jeśli uwagę zwracano im mścisły się na wszystkich dookoła. No i oczywiście najbardziej na osobie uwagę zwracającej.
-Macie pracę domową?- spytała ich liderka- Andżelika.
-Mamy- odpowiedziała zdezorientowana Dominika.
-A na kartkówkę umiecie?- tym razem spytała Daria najlepsza kumpela Andżeliki.
Pokiwałyśmy głowami, a ja już wiedziałam o co im chodzi.
-Chcecie żebyśmy dały wam spisać pracę domową i pomóc na kartkówce z biologii?
- Oczywiście, a konkretnie to ty masz nam dać spisać i podpowiadać. Tym razem twoja kolej, no i oczywiście przecież na kartkówki zawsze umiesz najlepiej.- powiedziała Sylwia z pogardą i wyższością.
-A jeżeli nie chcę dać wam spisać?-powiedziałam, ale od razu tego pożałowałam.
-Pamiętasz co się stało Ani, Kubie i oczywiście Hani?- spytała tonem niewiniątka Tina.
Tego nie dało się zapomnieć. Kuba nawet trafił do szpitala. Najgorsze było to, że nauczycilki i nauczyciele nic im nie zrobili. A to nie było dowodów, a to łapówka( rodzice dziewczyn z elity byli bardzo bogaci), a to wymówka i tak dalej i tak dalej. W sumie same nic by nie zdziałaly, gdyby nie to, że miały chłopaków z starszych klas. Wkładali oni głowy do ubikacji, to znów bili i łamali kości albo zamykali narażonogo ucznia w szkole na noc. Jak oni to robili nikt nie wie, ale skutkowało, bowiem dziewczęta cieszyły się posłuchem i wiele uczennic Gimnazjum nr.4 w Dobowie chciało do nich przystąpić. Co miesiąc odbywał się nawet casting na nową członkini.
-Oczywiście, że tak- powiedziałam.
-No więc?
- Proszę to mój zeszyt- podałam im mój zeszyt do polskiego.
-Jakaś tandeta. Pewnie kupiony na wyprzedaży i nie markowy.Nieładna okładka.-wymieniała Mirka.
- Co to ma być? Tyle przepisywania, następnym razem pisz krócej- biadoliła Wanda.
-To chcecie ten zeszyt, czy nie?
-A chcesz w nos od mojego nowego chlopaka z 3 gimnazjum?Niezłe z niego ciacho. Ćwiczy judo i chodzi na siłownie-chwaliła się Andżelika.
-Nie- odpowiedziałam i razem z dziewczynami poszłam do klasy, bo już i tak byłyśmy spoźnione.
Kiedy wreszcie przyszłam do szkoły otoczyły mnie moje przyjaciółki Dominika Wichura, Hania Derka oraz Kasia i Basia Stachór- bliźniaczki.
-Cześć- przywitałam się z moimi koleżankami.Postanowiłam nie mówić im o moim śnie. Pewnie uznałyby mnie za wariatkę i nie chciały mnie znać.
Po przywitaniu weszłyśmy do szkoły. Wtedy się zaczęło. Podeszła do nas grupa dziewczyn, które były uważane za grupę żądzącą. One narzucały innym swoją wolę, ale jeśli uwagę zwracano im mścisły się na wszystkich dookoła. No i oczywiście najbardziej na osobie uwagę zwracającej.
-Macie pracę domową?- spytała ich liderka- Andżelika.
-Mamy- odpowiedziała zdezorientowana Dominika.
-A na kartkówkę umiecie?- tym razem spytała Daria najlepsza kumpela Andżeliki.
Pokiwałyśmy głowami, a ja już wiedziałam o co im chodzi.
-Chcecie żebyśmy dały wam spisać pracę domową i pomóc na kartkówce z biologii?
- Oczywiście, a konkretnie to ty masz nam dać spisać i podpowiadać. Tym razem twoja kolej, no i oczywiście przecież na kartkówki zawsze umiesz najlepiej.- powiedziała Sylwia z pogardą i wyższością.
-A jeżeli nie chcę dać wam spisać?-powiedziałam, ale od razu tego pożałowałam.
-Pamiętasz co się stało Ani, Kubie i oczywiście Hani?- spytała tonem niewiniątka Tina.
Tego nie dało się zapomnieć. Kuba nawet trafił do szpitala. Najgorsze było to, że nauczycilki i nauczyciele nic im nie zrobili. A to nie było dowodów, a to łapówka( rodzice dziewczyn z elity byli bardzo bogaci), a to wymówka i tak dalej i tak dalej. W sumie same nic by nie zdziałaly, gdyby nie to, że miały chłopaków z starszych klas. Wkładali oni głowy do ubikacji, to znów bili i łamali kości albo zamykali narażonogo ucznia w szkole na noc. Jak oni to robili nikt nie wie, ale skutkowało, bowiem dziewczęta cieszyły się posłuchem i wiele uczennic Gimnazjum nr.4 w Dobowie chciało do nich przystąpić. Co miesiąc odbywał się nawet casting na nową członkini.
-Oczywiście, że tak- powiedziałam.
-No więc?
- Proszę to mój zeszyt- podałam im mój zeszyt do polskiego.
-Jakaś tandeta. Pewnie kupiony na wyprzedaży i nie markowy.Nieładna okładka.-wymieniała Mirka.
- Co to ma być? Tyle przepisywania, następnym razem pisz krócej- biadoliła Wanda.
-To chcecie ten zeszyt, czy nie?
-A chcesz w nos od mojego nowego chlopaka z 3 gimnazjum?Niezłe z niego ciacho. Ćwiczy judo i chodzi na siłownie-chwaliła się Andżelika.
-Nie- odpowiedziałam i razem z dziewczynami poszłam do klasy, bo już i tak byłyśmy spoźnione.
sobota, 25 kwietnia 2015
Rozdział piąty ,,Henry''
Kraina Zapomnienia, Robert
'Nie myśl, nie możesz zdradzić mu zbyt wiele'-powtarzałem sobie.
Stałem w ciemnym pomieszczeniu, które wyglądało na puste. Ale nie byłem sam w pokoju. Był tu również on.
- Jak to nie zdążyłeś? - spytał głos, który dobiegał do mnie ze wszystkich stron pokoju i był przepełniony wściekłością, pogardą i wstrętem.
- Wybacz mi mistrzu - powiedziałem i tak wiedząc, że mi nie wybaczy. Nigdy nie wybaczał.
- Mam ci wybaczyć? - spytał głos i nagle zaczął się śmiać. Nie był to jednak śmiech jaki kiedykolwiek słyszałem. Był ogłuszający i przyprawiał o niewyobrażalny ból.
- Proszę, mistrzu przestań- zwijałem się na podłodze z bólu choć śmiech ustał kilka sekund temu.
- Zasługujesz na karę i karę otrzymasz. Znasz przecież pierwszą zasadę kodeksu żołnierza mojej armii. W twoim przypadku dowódcy.
- Tak - ledwo mogłem mówić-,, Kiedy zobaczysz w zachowaniu, mówieniu, czynach itp. nieznanej ci osoby coś współgrającego ze Śpiącą Czarodziejką z legendy niezwłocznie przyprowadź ją do generała''.-wyrecytowałem zasadę i od razu tego pożałowałem, bo poczułem jeszcze większy ból.
- No właśnie, a ty nie wykonałeś zadania. Od tego czasu twoje obowiązki przejmie...twoja siostra, w tym doprowadzenie Izabelli do mnie.
-Henry... nie- wydyszałem i zemdlałem.
Dobowo, Izabella
Obudziłam się w swoim własnym łóżku, w swoim własnym pokoju i domu.
'A więc to był tylko sen na szczęście. Takiego dziwnego jeszcze, w życiu nie miałam.' - pomyślałam i wstałam z łóżka.Poszłam do łazienki się umyć. I nagle poczułam lekki ból w kolanie. Była tam mała ranka.
-A więc to prawda- szepnęłam.
Ja, gdy się obudziłam
######################################################################################
Notka krótka wiem, ale następna będzie już nie długo.Zapraszam też na blogi Wiki Navarro oto linki do nich:
http://onedirection-mylove-mylife.blogspot.com/
http://naxinazawszerazem.blogspot.com/
'Nie myśl, nie możesz zdradzić mu zbyt wiele'-powtarzałem sobie.
Stałem w ciemnym pomieszczeniu, które wyglądało na puste. Ale nie byłem sam w pokoju. Był tu również on.
- Jak to nie zdążyłeś? - spytał głos, który dobiegał do mnie ze wszystkich stron pokoju i był przepełniony wściekłością, pogardą i wstrętem.
- Wybacz mi mistrzu - powiedziałem i tak wiedząc, że mi nie wybaczy. Nigdy nie wybaczał.
- Mam ci wybaczyć? - spytał głos i nagle zaczął się śmiać. Nie był to jednak śmiech jaki kiedykolwiek słyszałem. Był ogłuszający i przyprawiał o niewyobrażalny ból.
- Proszę, mistrzu przestań- zwijałem się na podłodze z bólu choć śmiech ustał kilka sekund temu.
- Zasługujesz na karę i karę otrzymasz. Znasz przecież pierwszą zasadę kodeksu żołnierza mojej armii. W twoim przypadku dowódcy.
- Tak - ledwo mogłem mówić-,, Kiedy zobaczysz w zachowaniu, mówieniu, czynach itp. nieznanej ci osoby coś współgrającego ze Śpiącą Czarodziejką z legendy niezwłocznie przyprowadź ją do generała''.-wyrecytowałem zasadę i od razu tego pożałowałem, bo poczułem jeszcze większy ból.
- No właśnie, a ty nie wykonałeś zadania. Od tego czasu twoje obowiązki przejmie...twoja siostra, w tym doprowadzenie Izabelli do mnie.
-Henry... nie- wydyszałem i zemdlałem.
Dobowo, Izabella
Obudziłam się w swoim własnym łóżku, w swoim własnym pokoju i domu.
'A więc to był tylko sen na szczęście. Takiego dziwnego jeszcze, w życiu nie miałam.' - pomyślałam i wstałam z łóżka.Poszłam do łazienki się umyć. I nagle poczułam lekki ból w kolanie. Była tam mała ranka.
-A więc to prawda- szepnęłam.
Ja, gdy się obudziłam
######################################################################################
Notka krótka wiem, ale następna będzie już nie długo.Zapraszam też na blogi Wiki Navarro oto linki do nich:
http://onedirection-mylove-mylife.blogspot.com/
http://naxinazawszerazem.blogspot.com/
środa, 22 kwietnia 2015
Rozdział czwarty ,,Rozmowa''
Izabella
- A zdradzisz mi imię tego kogoś? - spytałam ciekawa czemu tak mu zależy na przedstawieniu mnie temu 'komuś'.
- Henry - powiedział i zaczął prowadzić mnie w stronę pola bitwy, z którego tutaj przyszłam.
- Czemu prowadzisz mnie akurat tam? - spytałam, poczuwszy strach, że znów będę musiała walczyć.
-Nie bój się. To był tylko trening. Te Purchawce zostały stworzone przez czarodziei i czarodziejki- powiedział nadal prowadząc mnie ku polu bitwy (teraz raczej treningu).
- Jak to stworzyli?
- Mają oni moc wyobraźni, dzięki czemu tworzą rzeczy, o których pomyślą. I to ty poprowadzisz ich do ostatecznej bitwy z Purchawcami. - wytłumaczył mi krótko Robert.
- Naprawdę?
- Tak.
- A tamci też byli stworzeni?-spytałam mając na myśli Purchawce, które zaatakowały nas w lesie.
- Nie. Akurat to byli szpiedzy.
- A ja mam moc wyobraźni?-spytałam bojąc się odpowiedzi.
- Tak. Jestem tego pewny.
Na chwilę zapadła cisza. Potem jednak Robert zaczął opowiadać mi o Krainie Zapomnienia i legendach na mój temat. Miło się z nim rozmawiało, a raczej słuchało. Pokazał mi nawet nie znaną wcześniej roślinę o nazwie Macipulla. Podobno potrafi zjeść ona nawet mysz.
Nagle zobaczyłam wioskę, która wyrosła przed nami jak z pod ziemi.
- To tutaj mnie prowadziłeś?
- Tak.W tej wiosce mieszkam - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
- Pewnie źle ci się żyje bez rodziców?
- Wcale nie. Daję sobie radę razem z siostrą.
- Masz siostrę? Jak się o tym dowiedziałeś?- spytałam zainteresowana.
- Tak ma na imię Julia i jest moją bliźniaczką. A wiem stąd, że w pewnym wieku dzieci tutaj po prostu to czują.
-Ale jestem śpiąca. Czy to normalne w śnie?- zdziwiłam się urywając w pół długie ziewnięcie.
- O nie! Nie zdążyłem...
W tej chwili obraz mi się urwał i zasnęłam.
Tak wyglądała roślina, którą pokazał mi Robert.
##################################################################################
Notkę tą dedykuję wszystkim moim czytelnikom i czytelniczkom, ale przede wszystkim Wice Navarro, Rebece169, Evanlyn287 oraz osobie komentującej anonimowo.
- A zdradzisz mi imię tego kogoś? - spytałam ciekawa czemu tak mu zależy na przedstawieniu mnie temu 'komuś'.
- Henry - powiedział i zaczął prowadzić mnie w stronę pola bitwy, z którego tutaj przyszłam.
- Czemu prowadzisz mnie akurat tam? - spytałam, poczuwszy strach, że znów będę musiała walczyć.
-Nie bój się. To był tylko trening. Te Purchawce zostały stworzone przez czarodziei i czarodziejki- powiedział nadal prowadząc mnie ku polu bitwy (teraz raczej treningu).
- Jak to stworzyli?
- Mają oni moc wyobraźni, dzięki czemu tworzą rzeczy, o których pomyślą. I to ty poprowadzisz ich do ostatecznej bitwy z Purchawcami. - wytłumaczył mi krótko Robert.
- Naprawdę?
- Tak.
- A tamci też byli stworzeni?-spytałam mając na myśli Purchawce, które zaatakowały nas w lesie.
- Nie. Akurat to byli szpiedzy.
- A ja mam moc wyobraźni?-spytałam bojąc się odpowiedzi.
- Tak. Jestem tego pewny.
Na chwilę zapadła cisza. Potem jednak Robert zaczął opowiadać mi o Krainie Zapomnienia i legendach na mój temat. Miło się z nim rozmawiało, a raczej słuchało. Pokazał mi nawet nie znaną wcześniej roślinę o nazwie Macipulla. Podobno potrafi zjeść ona nawet mysz.
Nagle zobaczyłam wioskę, która wyrosła przed nami jak z pod ziemi.
- To tutaj mnie prowadziłeś?
- Tak.W tej wiosce mieszkam - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
- Pewnie źle ci się żyje bez rodziców?
- Wcale nie. Daję sobie radę razem z siostrą.
- Masz siostrę? Jak się o tym dowiedziałeś?- spytałam zainteresowana.
- Tak ma na imię Julia i jest moją bliźniaczką. A wiem stąd, że w pewnym wieku dzieci tutaj po prostu to czują.
-Ale jestem śpiąca. Czy to normalne w śnie?- zdziwiłam się urywając w pół długie ziewnięcie.
- O nie! Nie zdążyłem...
W tej chwili obraz mi się urwał i zasnęłam.
Tak wyglądała roślina, którą pokazał mi Robert.
##################################################################################
Notkę tą dedykuję wszystkim moim czytelnikom i czytelniczkom, ale przede wszystkim Wice Navarro, Rebece169, Evanlyn287 oraz osobie komentującej anonimowo.
wtorek, 21 kwietnia 2015
Rozdział trzeci ,,Dowiaduję się, że jestem kimś ważnym''
Izabella
Kompletnie mnie zatkało. Po raz pierwszy ktoś mi się ukłonił. Jednak jeszcze dziwniejsze było to, jak Robert mnie nazwał.
- Jak mnie nazwałeś? - spytałam myśląc, że się przesłyszałam.
- Śpiąca Czarodziejka - odpowiedział teraz już wyraźnie się uśmiechając.
- Mówiłam ci nazywam się Izabella Domino - jeszcze raz się przedstawiłam, zdziwiona tym, że zapomniał.
- Nazwałem cię tak, bo jesteś dziewczyną z legendy.
- JA?! - krzyknęłam nie mogąc uwierzyć w to co słyszę.
- Myślę, że tak, ale pewności nie mam. Jak nazywają się twoi rodzice?
- A co ma piernik do wiatraka?
- Proszę odpowiedz. Dzięki temu dowiemy się czy jesteś Śpiącą Czarodziejką.
- No dobrze- westchnęłam zastanawiając się co moi rodzice mają do tego.- Ola i Piotr Domino.
- A więc to naprawdę ty. Widzisz tutaj nikt nie zna swoich rodziców bowiem wszyscy trafili tutaj jako niemowlęta, nie znając swojej tożsamości. A ty ich pamiętasz, więc musisz być z innego świata. - powiedział znów się kłaniając.
- Po co mi się kłaniasz? - spytałam mocno już poddenerwowana całą sprawą.
- Bowiem to ty poprowadzisz armię czarodziei i czarodziejek do ostatecznej bitwy.
- Ja do bitwy?- zaczęło mi się kręcić w głowie i gdyby mnie nie złapał, upadłabym. Przez chwilę spojrzałam w jego piękne, niebieskie oczy i zobaczyłam w nich uwielbienie jakim darzy się ważną osobę i jeszcze coś czego już nie udało mi się wyczytać.
- Uważaj - powiedział, śmiejąc się.
-Dziękuję- powiedziałam, gdy wreszcie oprzytomniałam. Nadal chodziły mi po głowie bitwy, Śpiące Czarodziejki i inne niezrozumiałe dla mnie rzeczy.
-Halo?! Ziemia do Izabelli- usłyszałam głos Roberta.
-Co?
-Mogę cię wreszcie komuś przedstawić?- spytał.
Tak wyglądał Robert w chwili, gdy mnie łapał
####################################################################################################
Dziękuje za komentarze Wice Navarro, Evanlyn287 i Rebece169 . Od nich aż chce się pisać i ma się bardzo dużo pozytywnej energii. Zachęcam też innych czytelników do komentowania.
Rozdział jest krótki, ale jest. Na dłuższy nie miałam czasu. To chyba wszystko o czym chciałam was dzisiaj poinformować.
Kompletnie mnie zatkało. Po raz pierwszy ktoś mi się ukłonił. Jednak jeszcze dziwniejsze było to, jak Robert mnie nazwał.
- Jak mnie nazwałeś? - spytałam myśląc, że się przesłyszałam.
- Śpiąca Czarodziejka - odpowiedział teraz już wyraźnie się uśmiechając.
- Mówiłam ci nazywam się Izabella Domino - jeszcze raz się przedstawiłam, zdziwiona tym, że zapomniał.
- Nazwałem cię tak, bo jesteś dziewczyną z legendy.
- JA?! - krzyknęłam nie mogąc uwierzyć w to co słyszę.
- Myślę, że tak, ale pewności nie mam. Jak nazywają się twoi rodzice?
- A co ma piernik do wiatraka?
- Proszę odpowiedz. Dzięki temu dowiemy się czy jesteś Śpiącą Czarodziejką.
- No dobrze- westchnęłam zastanawiając się co moi rodzice mają do tego.- Ola i Piotr Domino.
- A więc to naprawdę ty. Widzisz tutaj nikt nie zna swoich rodziców bowiem wszyscy trafili tutaj jako niemowlęta, nie znając swojej tożsamości. A ty ich pamiętasz, więc musisz być z innego świata. - powiedział znów się kłaniając.
- Po co mi się kłaniasz? - spytałam mocno już poddenerwowana całą sprawą.
- Bowiem to ty poprowadzisz armię czarodziei i czarodziejek do ostatecznej bitwy.
- Ja do bitwy?- zaczęło mi się kręcić w głowie i gdyby mnie nie złapał, upadłabym. Przez chwilę spojrzałam w jego piękne, niebieskie oczy i zobaczyłam w nich uwielbienie jakim darzy się ważną osobę i jeszcze coś czego już nie udało mi się wyczytać.
- Uważaj - powiedział, śmiejąc się.
-Dziękuję- powiedziałam, gdy wreszcie oprzytomniałam. Nadal chodziły mi po głowie bitwy, Śpiące Czarodziejki i inne niezrozumiałe dla mnie rzeczy.
-Halo?! Ziemia do Izabelli- usłyszałam głos Roberta.
-Co?
-Mogę cię wreszcie komuś przedstawić?- spytał.
Tak wyglądał Robert w chwili, gdy mnie łapał
####################################################################################################
Dziękuje za komentarze Wice Navarro, Evanlyn287 i Rebece169 . Od nich aż chce się pisać i ma się bardzo dużo pozytywnej energii. Zachęcam też innych czytelników do komentowania.
Rozdział jest krótki, ale jest. Na dłuższy nie miałam czasu. To chyba wszystko o czym chciałam was dzisiaj poinformować.
niedziela, 19 kwietnia 2015
Rozdział drugi ,,Robert Dmowski''
Izabella
No dobrze to teraz opowiem wam co się stało z tym od sierpa. Dziwnie go nazwałam- fakt, ale wtedy nie miałam lepszych pomysłów, a trzeba przyznać trochę się działo, ale do rzeczy.
-Żołnierzu! Masz obowiązek pomóc mi! - rozkazywał chłopak.
Trzeba przyznać nie szło mu najlepiej. Stwór zdążył go już nieźle zmęczyć, choć sam nie był nawet zziajany.
-Żołnierzu! - nadal wydzierał się tamten.
'Jak by obchodziło mnie to, że atakuje go wielki zielony stwór, który, gdy tylko skończy z rozkazująco-wydzierającym się chłopakiem (nowa nazwa tego od sierpa) zaatakuje mnie.'- myślałam już wtedy wiedząc, że muszę mu pomóc. Przecież to tylko zły sen. Poczekam aż się obudzę. Nawet jak zginę to rano będę w swoim własnym domu, w swoim własnym pokoju i łóżku. Czego tu się bać.
Wzięłam więc swój miecz - uważając tym razem, by się nie skaleczyć i rzuciłam się na stwora. Wbiłam broń po samą rękojeść w jego plecy. Tym razem byłam jednak przygotowana na zielone opary, więc zakryłam usta i nos dłonią. Efekt był natychmiastowy, chociaż nie zupełnie taki jaki chciałam. Istota padła bowiem do przodu prosto na chłopaka, który przewrócił się pod ciężarem ciała. Szybko zaczęłam mu pomagać stamtąd wyjść, bowiem stwór nadal dymił tymi wstrętnymi oparami.
-Nie mogłeś się pospieszyć?-spytał.
-Wyobraź sobie, że nie. Może chociaż podziękujesz, czy coś w tym stylu - spytałam oburzona jego arogancją, zdejmując również przyłbicę, bo zrobiło mi się gorąco.- I jestem ona nie on- odparłam, zdziwiona tym, że powiedział do mnie 'mogłeś'.
-Co? Skąd się tu wzięłaś? Przecież to był trening dla chłopięcych armii.- pytał rozkazująco-wrzeszczący chłopak.
-Trafiłam tu przypadkiem. To tylko mój głupi koszmar-odpowiedziałam nie mogąc się doczekać końca tego snu.
- Naprawdę?! - zdziwił się chłopak.
- No tak co w tym dziwnego? - spytałam zastanawiając się nad jego nagłym ożywieniem.
- Muszę cię komuś przedstawić - powiedział.
- Ty mnie nawet nie znasz! - krzyknęłam.
- No więc jestem Robert Dmowski - przedstawił się i wreszcie zdjął z głowy przyłbice. Trzeba przyznać, że był bardzo przystojny. Jego wspaniałe blond włosy spadały mu na czoło, a niebieskie oczy parzyły na mnie z wyraźnym zaciekawieniem.
-A ja Izabella Domino- przedstawiłam się.
-Witam w Krainie Zapomnienia, Śpiąca Czarodziejko - podział chłopak kłaniając się i lekko uśmiechając.
Rysunek przedstawiający Roberta.
A to ja Izabella Domino
##################################################################################
Hej to znowu ja. Zapraszam do komentowania tego wpisu. Piszcie co wam się w nim podoba, a co chcielibyście zmienić. Na pewno więcej będzie tego drugiego. Miało być dłużej i ciekawiej, ale chyba nie wyszło. Nie było ani długo, ani ciekawie. W każdym razie komentujcie i piszcie swoje uwagi na temat notek. Niedługo postaram się dodać zakładkę bohaterowie, ale to nie dzisiaj, bo nie mam czasu. Pa!
No dobrze to teraz opowiem wam co się stało z tym od sierpa. Dziwnie go nazwałam- fakt, ale wtedy nie miałam lepszych pomysłów, a trzeba przyznać trochę się działo, ale do rzeczy.
-Żołnierzu! Masz obowiązek pomóc mi! - rozkazywał chłopak.
Trzeba przyznać nie szło mu najlepiej. Stwór zdążył go już nieźle zmęczyć, choć sam nie był nawet zziajany.
-Żołnierzu! - nadal wydzierał się tamten.
'Jak by obchodziło mnie to, że atakuje go wielki zielony stwór, który, gdy tylko skończy z rozkazująco-wydzierającym się chłopakiem (nowa nazwa tego od sierpa) zaatakuje mnie.'- myślałam już wtedy wiedząc, że muszę mu pomóc. Przecież to tylko zły sen. Poczekam aż się obudzę. Nawet jak zginę to rano będę w swoim własnym domu, w swoim własnym pokoju i łóżku. Czego tu się bać.
Wzięłam więc swój miecz - uważając tym razem, by się nie skaleczyć i rzuciłam się na stwora. Wbiłam broń po samą rękojeść w jego plecy. Tym razem byłam jednak przygotowana na zielone opary, więc zakryłam usta i nos dłonią. Efekt był natychmiastowy, chociaż nie zupełnie taki jaki chciałam. Istota padła bowiem do przodu prosto na chłopaka, który przewrócił się pod ciężarem ciała. Szybko zaczęłam mu pomagać stamtąd wyjść, bowiem stwór nadal dymił tymi wstrętnymi oparami.
-Nie mogłeś się pospieszyć?-spytał.
-Wyobraź sobie, że nie. Może chociaż podziękujesz, czy coś w tym stylu - spytałam oburzona jego arogancją, zdejmując również przyłbicę, bo zrobiło mi się gorąco.- I jestem ona nie on- odparłam, zdziwiona tym, że powiedział do mnie 'mogłeś'.
-Co? Skąd się tu wzięłaś? Przecież to był trening dla chłopięcych armii.- pytał rozkazująco-wrzeszczący chłopak.
-Trafiłam tu przypadkiem. To tylko mój głupi koszmar-odpowiedziałam nie mogąc się doczekać końca tego snu.
- Naprawdę?! - zdziwił się chłopak.
- No tak co w tym dziwnego? - spytałam zastanawiając się nad jego nagłym ożywieniem.
- Muszę cię komuś przedstawić - powiedział.
- Ty mnie nawet nie znasz! - krzyknęłam.
- No więc jestem Robert Dmowski - przedstawił się i wreszcie zdjął z głowy przyłbice. Trzeba przyznać, że był bardzo przystojny. Jego wspaniałe blond włosy spadały mu na czoło, a niebieskie oczy parzyły na mnie z wyraźnym zaciekawieniem.
-A ja Izabella Domino- przedstawiłam się.
-Witam w Krainie Zapomnienia, Śpiąca Czarodziejko - podział chłopak kłaniając się i lekko uśmiechając.
Rysunek przedstawiający Roberta.
A to ja Izabella Domino
##################################################################################
Hej to znowu ja. Zapraszam do komentowania tego wpisu. Piszcie co wam się w nim podoba, a co chcielibyście zmienić. Na pewno więcej będzie tego drugiego. Miało być dłużej i ciekawiej, ale chyba nie wyszło. Nie było ani długo, ani ciekawie. W każdym razie komentujcie i piszcie swoje uwagi na temat notek. Niedługo postaram się dodać zakładkę bohaterowie, ale to nie dzisiaj, bo nie mam czasu. Pa!
sobota, 18 kwietnia 2015
Rozdział pierwszy ,, Jak to się zaczęło''
Nazywam się Izabella Domino (Głupie nazwisko, no nie?). Mieszkam wraz z rodziną w miejscowości Dobowo.
Moja historia zaczęła się zwykłego jesiennego wieczoru. Właśnie szłam spać. Jednak dzisiaj nie miałam problemów z zaśnięciem jak zazwyczaj. Sny przyszły szybciej niż zwykle, ale nie były takie, jakie powinny być sny. One były hmm... takie realne!
Okazało się, że stoję na polu, ale nie zwykłym, uprawnym. Ja stałam na polu bitwy! Ubrana byłam w zbroję, a u pasa miałam miecz. Nagle rzuciła się na mnie jakaś istota. Odskoczyłam, ale ona nadal na mnie szarżowała. Wtedy odepchnął mnie jakiś chłopak trzymający w ręku sierp i przeciął to coś na pół. Krzyknęłam i zaczęłam uciekać, bojąc się o życie. Wtedy tamten od sierpa zaczął mnie gonić.
-Zaczekaj żołnierzu! Stój! - krzyczał.
'Żołnierzu? Co tu się dzieje?' - myślałam wbiegając do lasu.
Wtedy otoczyły mnie te ohydne stwory. Nazywały się Purchawce, ponieważ gdy są zranione, wylatuje z nich coś takiego jak po nadepnięciu purchawki. Wtedy jeszcze o tym nie widziałam. Wtedy również przypomniałam o mieczu u mojego boku. Wyjęłam go i zamachnęłam się na stwory. Jednego trafiłam w ramię, ale tylko to mogę powiedzieć o moim władaniu bronią. Nie dość, że puszczając miecz, skaleczyłam się w nieosłonięte przez zbroję miejsce pod kolanem, to jeszcze z rany istoty wytrysnęły zielone opary. Zaczęłam się dławić i poczułam mdłości.
Wtedy do lasu wbiegł chłopak od sierpa. Zakrył usta i nos dłonią i zaszarżował na stwory. Jednemu odciął rękę, drugiemu głowę, jednak trzeci stwór nie dał się tak łatwo pokonać. Chwycił jakąś broń, która leżała obok i zaczął atakować mojego niedoszłego wybawcę. Chłopak kontra nieznana mi istota- zaczęła się walka na śmierć i życie.
####################################################################################
Cześć jestem Erynka! To dopiero pierwsza notka. Wiem, że jest krótka, ale powstała dość dawno. Zaczynałam wtedy dopiero pisać. Następne notki będą dłuższe i ciekawsze. Myślę, że wam się spodobają. Możliwe, że będziecie musieli trochę na nie poczekać. W szóstej klasie jest jednak sporo nauki.
Moja historia zaczęła się zwykłego jesiennego wieczoru. Właśnie szłam spać. Jednak dzisiaj nie miałam problemów z zaśnięciem jak zazwyczaj. Sny przyszły szybciej niż zwykle, ale nie były takie, jakie powinny być sny. One były hmm... takie realne!
Okazało się, że stoję na polu, ale nie zwykłym, uprawnym. Ja stałam na polu bitwy! Ubrana byłam w zbroję, a u pasa miałam miecz. Nagle rzuciła się na mnie jakaś istota. Odskoczyłam, ale ona nadal na mnie szarżowała. Wtedy odepchnął mnie jakiś chłopak trzymający w ręku sierp i przeciął to coś na pół. Krzyknęłam i zaczęłam uciekać, bojąc się o życie. Wtedy tamten od sierpa zaczął mnie gonić.
-Zaczekaj żołnierzu! Stój! - krzyczał.
'Żołnierzu? Co tu się dzieje?' - myślałam wbiegając do lasu.
Wtedy otoczyły mnie te ohydne stwory. Nazywały się Purchawce, ponieważ gdy są zranione, wylatuje z nich coś takiego jak po nadepnięciu purchawki. Wtedy jeszcze o tym nie widziałam. Wtedy również przypomniałam o mieczu u mojego boku. Wyjęłam go i zamachnęłam się na stwory. Jednego trafiłam w ramię, ale tylko to mogę powiedzieć o moim władaniu bronią. Nie dość, że puszczając miecz, skaleczyłam się w nieosłonięte przez zbroję miejsce pod kolanem, to jeszcze z rany istoty wytrysnęły zielone opary. Zaczęłam się dławić i poczułam mdłości.
Wtedy do lasu wbiegł chłopak od sierpa. Zakrył usta i nos dłonią i zaszarżował na stwory. Jednemu odciął rękę, drugiemu głowę, jednak trzeci stwór nie dał się tak łatwo pokonać. Chwycił jakąś broń, która leżała obok i zaczął atakować mojego niedoszłego wybawcę. Chłopak kontra nieznana mi istota- zaczęła się walka na śmierć i życie.
Cześć jestem Erynka! To dopiero pierwsza notka. Wiem, że jest krótka, ale powstała dość dawno. Zaczynałam wtedy dopiero pisać. Następne notki będą dłuższe i ciekawsze. Myślę, że wam się spodobają. Możliwe, że będziecie musieli trochę na nie poczekać. W szóstej klasie jest jednak sporo nauki.
O moim blogu
Hej jestem Erynka! Na moim blogu umieszczać będę notki o Izabelli Domino-Śpiącej Czarodziejce, bohaterce historii Dwóch Światów. Myślę, że moja opowieść się wam spodoba. Nie zapomnijcie o komentarzu, to bardzo motywuje i nakręca do dalszego pisania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)