Robert
- Nieźle nam poszło, no nie? - powiedział Sebastian.
- No, to głównie dzięki tobie - odpowiedziałem obchodząc dookoła truchła krokodyli. Miały strasznie twardą skórę i chyba oprócz paszczy nie miały innego słabego punktu.
- To był pomysł Izabelli, nie mój.
- Naprawdę?
- No, tak jakby... Chodźmy już stąd, bo ostatnio jak się ociągaliśmy to ty umarłeś - wyraziła swe obawy Izabella. Dobrze wiedziałem, że aż chce porwać się do biegu i uciec z tego miejsca.
- No... W sumie mamy jeszcze makabrycznie dużo roboty. Twój trening, przygotowanie armii, uzupełnienie danych o poczynaniach Henr'ego...
- Dość! Idziemy! - przerwała mi Izabella i ruszyła w stronę wioski. Po chwili podbiegła do niej również Dominika i jej pies, który najwyraźniej nic z tego wszystkiego nie rozumiał.
- Jestem głodny, masz coś na ząb? - pytał Bestia, a ja uświadomiłem sobie jak bardzo mi burczy w brzuchu.
- Ja chyba też bym coś zjadł... - powiedział Seba.
- I ja - dodałem i ruszyłem za Iz.
- Ciekawe co z Julią? - spytała nagle Luna.
- No właśnie co z moją siostrą?! - krzyknąłem.
- Może sprawdzę za pomocą.... Albo jednak nie... - zaproponowała Izabella, ale szybko z tego zrezygnowała.
- A mogłabyś? - spytałem. Nagle za sprawą pomysłu Śpiącej Czarodziejki wstąpiła we mnie nowa nadzieja.
- Nie mogę... - odpowiedz Izabelli bardzo mnie zdziwiła. Już miałem spytać czemu kiedy dodała. - Kiedy przygwoździły mnie kolce usunęłam ich za mało, a...
- Ale przecież mnie udało ci się uratować, no nie?
- Wolę nie ryzykować... Przecież to przeze mnie te krokodyle nas zaatakowały - nadal wahała się dziewczyna.
- Ona ma chyba rację... - poparł Izabellę Seba.
- Ale to moja siostra! - wydarłem się na mojego najlepszego kumpla.
- I moja pani, ale zrozum oni naprawdę mają rację. - dodała Luna.
- Ochhh... Niech wam będzie. Ale jeśli coś jej się stało?
- Jeżeli będziesz wierzył w to, że nic jej się nie stanie, to tak będzie. A nawet jeśli już to przecież do tego całego 'labiryntu' chyba byś nie wrócił? - powiedziała nagle Dominika, która zaczynała już coraz więcej rozumieć.
- No dobra, chodźmy do wioski... - skapitulowałem.
- No, to głównie dzięki tobie - odpowiedziałem obchodząc dookoła truchła krokodyli. Miały strasznie twardą skórę i chyba oprócz paszczy nie miały innego słabego punktu.
- To był pomysł Izabelli, nie mój.
- Naprawdę?
- No, tak jakby... Chodźmy już stąd, bo ostatnio jak się ociągaliśmy to ty umarłeś - wyraziła swe obawy Izabella. Dobrze wiedziałem, że aż chce porwać się do biegu i uciec z tego miejsca.
- No... W sumie mamy jeszcze makabrycznie dużo roboty. Twój trening, przygotowanie armii, uzupełnienie danych o poczynaniach Henr'ego...
- Dość! Idziemy! - przerwała mi Izabella i ruszyła w stronę wioski. Po chwili podbiegła do niej również Dominika i jej pies, który najwyraźniej nic z tego wszystkiego nie rozumiał.
- Jestem głodny, masz coś na ząb? - pytał Bestia, a ja uświadomiłem sobie jak bardzo mi burczy w brzuchu.
- Ja chyba też bym coś zjadł... - powiedział Seba.
- I ja - dodałem i ruszyłem za Iz.
- Ciekawe co z Julią? - spytała nagle Luna.
- No właśnie co z moją siostrą?! - krzyknąłem.
- Może sprawdzę za pomocą.... Albo jednak nie... - zaproponowała Izabella, ale szybko z tego zrezygnowała.
- A mogłabyś? - spytałem. Nagle za sprawą pomysłu Śpiącej Czarodziejki wstąpiła we mnie nowa nadzieja.
- Nie mogę... - odpowiedz Izabelli bardzo mnie zdziwiła. Już miałem spytać czemu kiedy dodała. - Kiedy przygwoździły mnie kolce usunęłam ich za mało, a...
- Ale przecież mnie udało ci się uratować, no nie?
- Wolę nie ryzykować... Przecież to przeze mnie te krokodyle nas zaatakowały - nadal wahała się dziewczyna.
- Ona ma chyba rację... - poparł Izabellę Seba.
- Ale to moja siostra! - wydarłem się na mojego najlepszego kumpla.
- I moja pani, ale zrozum oni naprawdę mają rację. - dodała Luna.
- Ochhh... Niech wam będzie. Ale jeśli coś jej się stało?
- Jeżeli będziesz wierzył w to, że nic jej się nie stanie, to tak będzie. A nawet jeśli już to przecież do tego całego 'labiryntu' chyba byś nie wrócił? - powiedziała nagle Dominika, która zaczynała już coraz więcej rozumieć.
- No dobra, chodźmy do wioski... - skapitulowałem.
...
Kiedy dotarliśmy do wioski od razu skierowaliśmy swe kroki ku sali do narad wojennych.
Przechodząc koło mieszkańców widziałem, że patrzyli na mnie jak na ducha. A może ja nim byłem na prawdę?
Nagle przed nami pojawiła się Erena.
Była to dziewczyna z kruczo-czarnymi włosami i brązowymi oczami. Tak jak zawsze na plecach miała zawieszony łuk i kołczan ze strzałami, a u pasa zwykły, krótki sztylet.
- Robert?! Ty żyjesz?! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję. Szybko jednak mnie puściła i spytała:
- Zarządzić naradę wojenną?
- Jeżeli byś mogła... A i szukaj nas w kantynie. Oczywiście potem ci wszystko opowiem...
- Jasne leć już... A i przepraszam, że się nie przedstawiłam. Nazywam się Erena. I witam w Krainie Zapomnienia - dodała i pobiegła do sali narad wojennych.
- Fajna z niej dziewczyna... - powiedziała Izabella. - Dobrze walczy?
- Najlepiej - odpowiedziałem i poszedłem do kantyny. Kątem oka zobaczyłem jednak, że mina Izabelli zrzedła, a ona sama posmutniała. Czyżby była zazdrosna?
Nigdy nie czułem nic do Ereny. Po prostu była najlepszą przyjaciółką Julii i tyle. A zresztą ona nigdy nie chciała mieć chłopaka.
Przechodząc koło mieszkańców widziałem, że patrzyli na mnie jak na ducha. A może ja nim byłem na prawdę?
Nagle przed nami pojawiła się Erena.
Była to dziewczyna z kruczo-czarnymi włosami i brązowymi oczami. Tak jak zawsze na plecach miała zawieszony łuk i kołczan ze strzałami, a u pasa zwykły, krótki sztylet.
- Robert?! Ty żyjesz?! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję. Szybko jednak mnie puściła i spytała:
- Zarządzić naradę wojenną?
- Jeżeli byś mogła... A i szukaj nas w kantynie. Oczywiście potem ci wszystko opowiem...
- Jasne leć już... A i przepraszam, że się nie przedstawiłam. Nazywam się Erena. I witam w Krainie Zapomnienia - dodała i pobiegła do sali narad wojennych.
- Fajna z niej dziewczyna... - powiedziała Izabella. - Dobrze walczy?
- Najlepiej - odpowiedziałem i poszedłem do kantyny. Kątem oka zobaczyłem jednak, że mina Izabelli zrzedła, a ona sama posmutniała. Czyżby była zazdrosna?
Nigdy nie czułem nic do Ereny. Po prostu była najlepszą przyjaciółką Julii i tyle. A zresztą ona nigdy nie chciała mieć chłopaka.
...
Po zjedzonym posiłku ruszyliśmy do sali narad wojennych.
- Witaj Robert, dzień dobry Izabello i Dominiko, cześć Sebastian. O i jakże mogłam zapomnieć o Lunie i Bestii. Witajcie pieski! - jak spod ziemi wyrosła przed nami Arlena.
- Witaj - powiedziałem, kiedy już reszta się przywitała.
- Skąd znasz moje imię? - spytał Bestia, który najwyraźniej zaczął używać mózgu.
- Jestem... Eee... Czarodziejką - odpowiedziała cicho dziewczyna.
- Nie pytajcie ją o zbyt wiele. Jest strasznie nieśmiała - wyjaśniła za mnie Luna.
- Wydaje mi się, czy chcesz mi coś powiedzieć? - spytałem, bo w innym wypadku Arlena już dawno by stąd poszła.
Dziewczyna nachyliła mi się do ucha i wyszeptała:
- Wiedziałam, że nie umarłeś.
Wiesz, że do wioski niedługo przybędzie twoja siostra i Agata? Wyczułam to.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. Dzięki tobie nie muszę się już zamartwiać.
- Witaj Robert, dzień dobry Izabello i Dominiko, cześć Sebastian. O i jakże mogłam zapomnieć o Lunie i Bestii. Witajcie pieski! - jak spod ziemi wyrosła przed nami Arlena.
- Witaj - powiedziałem, kiedy już reszta się przywitała.
- Skąd znasz moje imię? - spytał Bestia, który najwyraźniej zaczął używać mózgu.
- Jestem... Eee... Czarodziejką - odpowiedziała cicho dziewczyna.
- Nie pytajcie ją o zbyt wiele. Jest strasznie nieśmiała - wyjaśniła za mnie Luna.
- Wydaje mi się, czy chcesz mi coś powiedzieć? - spytałem, bo w innym wypadku Arlena już dawno by stąd poszła.
Dziewczyna nachyliła mi się do ucha i wyszeptała:
- Wiedziałam, że nie umarłeś.
Wiesz, że do wioski niedługo przybędzie twoja siostra i Agata? Wyczułam to.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. Dzięki tobie nie muszę się już zamartwiać.
...
Postanowiliśmy, żeby nie wchodzić do sali póki Henry nie zasiądzie na swym miejscu. Woleliśmy zrobić mu małą, nieprzyjemną niespodziankę.
Nikt jednak nie mógł go znaleźć. Dopiero po kilkudziesięciu minutach nasz pseudo przywódca wszedł do sali.
- Przepraszam za spóźnienie, byłem na przejażdżce konnej - tłumaczył się Henry. - Możemy zacząć spotkanie. Ale najpierw mam pytanie: Kto wydał rozkaz, by zarządzić kolejną już dzisiaj naradę wojenną?
- Ja - powiedziałem i wyszedłem zza kolumny za którą wcześniej się ukryłem.
Po sali przebiegł szmer. Mimo iż wile osób mnie widziało i pewnie opowiedziało innym o mym cudownym zmartwychwstaniu, to jednak nie wszyscy w nie wierzyli.
- Robert?! Witaj w domu! Jak to się stało, że żyjesz?
- Prosił bym raczej byś wytłumaczył wszystkim jak umarłem - powiedziałem.
- Zostałeś zabity przez Purchawców! A niby jak inaczej?
- Przez ciebie! - krzyknęłam i zacząłem opowiadać ludziom w sali całą historię.
Kiedy skończyłem wszyscy wstali z miejsc i zaczęli się zbliżać do Henr'ego.
- A macie na to jakieś dowody? - spytał nadal nie tracąc spokoju nasz 'przywódca'.
- Ja mam... - zza kolejnej kolumny wyszła Izabella. Mimo iż według planu miała kategoryczny zakaz wychylenia nawet małego palca.
- Wracaj! - krzyknął Seba, który stał tuż obok niej.
- Nie...
- A, więc proszę mów - powiedział widocznie zadowolony Henry.
- No więc sama go wskrzesiłam. Rozmawiałam nawet z Dalią.
- Dalią? Strażniczką dusz? A więc to musi być Śpiąca Czarodziejka... - szeptali wszyscy zebrani w sali.
- Łżesz! - wrzasnął Henry i wycelował palcem w Izabellę.
- Ona nie kłamie - powiedziała Arlena.
Wtedy Henry wzniósł się w powietrze i wylądował tuż obok Śpiącej Czarodziejki. Po chwili wyjął nóż i podłożył jej go do gardła.
- Nie ruszać się albo ona zginie! - krzyknął.
- Nie zginę. Mam barierę ochronną - powiedziała spokojnie Izabella.
Henry pochylił się nagle do przodu i coś jej wyszeptał do ucha.
Z tego co widziałem dziewczyna bardzo pobladła.
Zupełnie nie wiedziałem co robić. A jeśli on ją zabije?
Nagle zobaczyłem, że Arlena coś kombinuje.
Po chwili Henry wzniósł się w powietrze i nagle skamieniał. Szybko pobiegłem do Izabelli.
- Nic ci nie jest?
- Nic...
- Dlaczego się nie posłuchałaś?
- Bo chciałam ci pomóc i udowodnić, że jestem kimś ważnym.
- Naprawdę rozmawiałaś z Dalią?
- Tak, czułam się winna twojej śmierci. I w ogóle bardzo mi na tobie zależało.
Nagle poczułem takie dziwne uczucie. Z całej siły zapragnąłem ją pocałować. I nie czekając aż ta chwila minie... Po prostu to zrobiłem.
- Przepraszam za spóźnienie, byłem na przejażdżce konnej - tłumaczył się Henry. - Możemy zacząć spotkanie. Ale najpierw mam pytanie: Kto wydał rozkaz, by zarządzić kolejną już dzisiaj naradę wojenną?
- Ja - powiedziałem i wyszedłem zza kolumny za którą wcześniej się ukryłem.
Po sali przebiegł szmer. Mimo iż wile osób mnie widziało i pewnie opowiedziało innym o mym cudownym zmartwychwstaniu, to jednak nie wszyscy w nie wierzyli.
- Robert?! Witaj w domu! Jak to się stało, że żyjesz?
- Prosił bym raczej byś wytłumaczył wszystkim jak umarłem - powiedziałem.
- Zostałeś zabity przez Purchawców! A niby jak inaczej?
- Przez ciebie! - krzyknęłam i zacząłem opowiadać ludziom w sali całą historię.
Kiedy skończyłem wszyscy wstali z miejsc i zaczęli się zbliżać do Henr'ego.
- A macie na to jakieś dowody? - spytał nadal nie tracąc spokoju nasz 'przywódca'.
- Ja mam... - zza kolejnej kolumny wyszła Izabella. Mimo iż według planu miała kategoryczny zakaz wychylenia nawet małego palca.
- Wracaj! - krzyknął Seba, który stał tuż obok niej.
- Nie...
- A, więc proszę mów - powiedział widocznie zadowolony Henry.
- No więc sama go wskrzesiłam. Rozmawiałam nawet z Dalią.
- Dalią? Strażniczką dusz? A więc to musi być Śpiąca Czarodziejka... - szeptali wszyscy zebrani w sali.
- Łżesz! - wrzasnął Henry i wycelował palcem w Izabellę.
- Ona nie kłamie - powiedziała Arlena.
Wtedy Henry wzniósł się w powietrze i wylądował tuż obok Śpiącej Czarodziejki. Po chwili wyjął nóż i podłożył jej go do gardła.
- Nie ruszać się albo ona zginie! - krzyknął.
- Nie zginę. Mam barierę ochronną - powiedziała spokojnie Izabella.
Henry pochylił się nagle do przodu i coś jej wyszeptał do ucha.
Z tego co widziałem dziewczyna bardzo pobladła.
Zupełnie nie wiedziałem co robić. A jeśli on ją zabije?
Nagle zobaczyłem, że Arlena coś kombinuje.
Po chwili Henry wzniósł się w powietrze i nagle skamieniał. Szybko pobiegłem do Izabelli.
- Nic ci nie jest?
- Nic...
- Dlaczego się nie posłuchałaś?
- Bo chciałam ci pomóc i udowodnić, że jestem kimś ważnym.
- Naprawdę rozmawiałaś z Dalią?
- Tak, czułam się winna twojej śmierci. I w ogóle bardzo mi na tobie zależało.
Nagle poczułem takie dziwne uczucie. Z całej siły zapragnąłem ją pocałować. I nie czekając aż ta chwila minie... Po prostu to zrobiłem.
####################################################################################
Nie mogę wytrzymać z tym Bloggerem. Ja się chyba kiedyś zabiję.
Znalazłam drobny błąd w notce, która jest już od kilku godzin udostępniona, a tu nagle BUUUM!
Nie była zaktualizowana i udostępniłam wersję pierwszą i czyli tą bez poprawek!
Niczym torpeda wskakuję na kompa i proszę całe poprawianie i wstawianie poprawek od nowa!
A co do notki nareszcie jakaś dłuższa! I to jeszcze jak! Juhu! I nareszcie ten cały dowódca ją pocałował. Już myślałam, że nigdy tego nie zrobi. Ale, nie będę już przedłużać... I tak już przeszedłem wszystkie moje dotychczasowe normy XD
Wooow.... ale notka! Ile się w niej działo!
OdpowiedzUsuńTeraz gdy prowadzisz dwa blogi myślałam, że nie będziesz dodawać w tak krótkim odstępie czasu notki! A ten.. to nie był byle jaki rozdział! Akcja była tak wyśmienita, że po prostu szok! "-"
Bardzo mi się podobają te dwie dziewczyny! Erena i Arlena. Bardzo mi zaintrygowały i mam nadzieję że niedługo zobaczę je w walce! ;)
Ta narada wojenna była po prostu genialna! Chciałabym zobaczyć Henre'go gdy dowiaduje się że Robert, Izabella i reszta wcale nie siedzą w labiryncie! To jego zaskoczenie w oczach (jeśli takowe było) bardzo chciałabym zobaczyć../;)
A co do zakończenia było po prostu powalające! Ale żeby tak się całować przy ludziach? Pewnie opamiętanie i zawstydzenie będzie później. Dobra nie będę wredna.. o ile nie lubię takich scen muszę przyznać, że ta ci całkiem wyszła! ;)
Co do oceny, to ta notka jest jak na razie jedną z najlepszych notek w tym blogu!
To tyle z mojej strony! Życzę powodzenia w obydwu blogach!
No i tradycyjnie.. życzę również wenki! ;)
Noo... dziewczyno!! Ty jak naprawdę czegoś chcesz to możesz wszystko! Nie spodziewałam się u Ciebie tak szybko notki! No, ale tym lepiej dla nas, czytelników!! ;)
OdpowiedzUsuńNotka była bardzo fajna. Lubię te twoje narady wojenne! Chciałabym zobaczyć miny wszystkich zgromadzonych na sali, gdy dowiedzieli się o zmartwychwstaniu Roberta! Noo musieli być trochę oburzeni faktem, że Henry ich okłamał, nie?? :D
No i w ogóle mina Henre'go ! Z pewnością bezcenna!! Ja bym zapamiętała tę chwile jeszcze dłuugo, kiedy dowiedział się, że nasi bohaterowie nie gniją już w jego miluśkim labiryncie!! :)
No i wreszcie do akcji weszła Arlena i Erena! Naprawdę, nie mogę się doczekać by zobaczyć je w walce!
No i muszę jakoś skomentować zakończenie! Muszę przyznać, że nie jestem wielbicielką jakichkolwiek pocałunków, no ale u Ciebie musiało się to w końcu tym skończyć i wyszło Ci to naprawdę nieźle. Sądzę podobnie jak Evanlyn 287, że skończy się na tym, że spalą buraka i będzie im trochę wstyd tej całej sceny! ;)
No to ja kończę. Weny życzę! ^-^
No nareszcie!!!!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak pocałunek pod wpływem impulsu *___*
Niezłe wejście :-D
To kto jest w końcu najlepszą przyjaciółką Juli: Agata czy Erena?
Tak by the way - spojrzałam na ankietę i zauważyłam, że ulubioną postacią większości jest.... Agata! Yay! :-D
Wyłapałam chyba z trzy błędy, ale ogólnie tekst jest naprawdę dobry :-D
Weźcie załatwcie tego Henry'ego!!!
Julia i Agata w końcu będą, a jak Agata wróci, to od razu będzie weselej xD
Dobra, to ja czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
Z wielką niecierpliwością, więc błagam - pisz szybko! Dla mnie <3
xxx